wtorek, 19 maja 2015

Jak tam ślub?

Cześć :)


Ojej. Nie wiem co tu robię ale jak już tu jestem to napiszę Wam post zaplanowany na październik 2014 :) Chciałam Wam opisać przygotowania do ślubu, moje rozterki i problemy ale chciałam to zrobić na 8 miesięcy przed Wielkim Dniem a na dzień dzisiejszy został dokładnie MIESIĄC i 5h :) Tak wyszło.


Oczywiście jak to u mnie bywa ślub był zaplanowany od A do Z, wszystko miało swoją listę i swoje miejsce. Tak było. W pewnym momencie okazało się jednak, że nie wszystko da się  zrobić, nie na wszystko są chętni i nie na wszystko znajdą się pieniądze. Po wylaniu "odrobiny" łez uświadomiłam sobie, że przesadzam i panikuję (no dobra, to Prawie Mąż mnie uświadomił). Tak czy siak z 4 list zrobiła się jedna i to tylko orientacyjna żebyśmy o czymś nie zapomnieli w trakcie przygotowań. Do wszystkiego podchodzę bardziej na luzie, bardziej z dystansem. Okazało się bowiem, że to tylko Nam zależy żeby ten dzień był wyjątkowy, inni zainteresowani są tylko tym kto gdzie usiądzie i czy będzie taka muzyka jak lubią. Długo do mnie nie docierał fakt, że nie powinnam wszystkich pytać o zdanie bo nikt nie myśli o tym jak ja będę się z tym czuła tylko czy oni nie będą musieli robić zbyt dużo a najlepiej w ogóle nic. Tak więc po batalii z usadzaniem gości i pytaniem wszystkich czy im pasuje (gdzie co 2 dni ktoś dzwonił, że jednak nie dojedzie niezależnie od tego, czy już potwierdził obecność, co jest w sumie przykre jest bo ślub jest dla mnie a wesele dla nich) poddałam się. Zrobię to tydzień przed weselem i nie zapytam nikogo :) Teraz Naszym głównym punktem do zrobienia na już jest Pierwszy Taniec. Brak pomysłu, brak talentu i brak instruktorki (dwie odwołały na dzień przed kursem - jakieś fatum). Prawie Mąż powtarza, że damy radę i to już powoli się robi mottem tego wesela. Nie ważne co by się działo i tak jakoś dajemy radę. Nawet sale weselną zmienialiśmy w grudniu, pół roku przed ślubem, dzień przed wysłaniem zaproszeń do druku. Można? Można :)

Czyż nie jest pięknie? ;)



Został miesiąc. Dokładnie 19 czerwca 2015 zostanę żoną. Czy to do mnie dociera? Nie bardzo. Prawie 2 lata organizujemy ten dzień, czekamy na tą chwilę a ja jakoś nie uświadamiam sobie, że to prawie już. Trochę się boję. Że będzie padać deszcz, że pomysł  z bańkami puszczanymi przez gości nie wypali, że dojazd na sale się wydłuży, że coś nie wyjdzie, coś się stanie. Jedynego czego się nie boję to zostać żoną :) Wiem, że małżeństwo nie jest usłane różami i to nie jest już taki zwykły związek gdzie masz zawsze drogę ucieczki ale wiem też, że warto się starać i dbać o miłość, warto przezwyciężać przeciwności. Damy radę!


Może w kolejnym poście napiszę Wam jaki jest motyw kolorystyczny wesela, czemu będzie w piątek i co założę zamiast welonu. Teraz idę kończyć szykować księgę gości ;)

Buziaki