piątek, 28 lutego 2014

Słodko ostra Paula :)

Cześć :)

Dziś tak w szybkim tempie! Zapowiadają się zmiany! Ale na dziś tylko jedna, mianowicie moja siostra dołączy do zespołu tego bloga (jeszcze przez chwilę tego) :) Jest wiele tematów i kosmetyków do omówienia a sama nie mam aż tyle czasu więc dla urozmaicenia będzie współpraca. Mam nadzieję, że spodobają Wam się nowe posty i tematy a dziś jeszcze przed snem wyniki sesji z Paulą (przyszłą szwagierką) :)

Makijaż i zdjęcia to moja robota :)

My :)


No i zaczynamy!












Było jak zwykle mnóstwo śmiechu :)
Już niedługo szybki 'placek' dla ukochanego <3
A teraz spać bo jutro od rana uczelnia... ah te weekendy.


Buziaki!

wtorek, 25 lutego 2014

Naturalne oczyszczanie :)

Witajcie!

Dziś zapowiadany już od dawna mój ulubiony sposob dbania o cerę! Oczywiście 'domowy' :)

Tak naturalnie :)

Chodzi mi o olejek pichtowy. Kiedyś wyczytałam, że ten otrzymywany jest z młodych pędów jodły syberyjskiej metodą gwarantującą jego stuprocentową czystość. Przeznaczony jest do stosowania wewnętrznego i zewnętrznego (inhalacji, nacierania). Zawiera naturalne substancje antybakteryjne i antywirusowe. Zapobiega i wspomaga doraźne leczenie kataru, kaszlu, infekcji górnych dróg oddechowych, anginy, grypy, przeziębień (ponoć można go pić co dziennie dla oczyszczenia organizmu z toksyn). Niezawodnie wzmacnia i chroni organizm w okresach przesileń i zmian pogodowych. Odpręża i łagodzi bóle głowy. Najskuteczniejszy w stosowaniu wewnętrznym. Jednak nie znalazłam tam ani słowa o tym jak świetnie oczyszcza cerę z zaskórników! A dla mnie jest to najważniejsze jego działanie! Kiedyś były moją zmorą ale wystarczyła miesięczna 'terapia' olejkiem i teraz ciężko je znaleźć :)

Ale przejdźmy do sedna, czyli już Wam piszę co trzeba z nim zrobić :)


Szybkie oczyszczanie!
Po dokładnym demakijażu twarzy i dekoltu (możemy stosować też na plecy bo wiem, że często zaskórniki są tam problemem) nanosimy na wacik dowolny olej. Ja stosuje w tym wypadku niezawodną oliwę z oliwek, gdyż wszystkie inne wydają mi się nieodpowiednie dla mojej cery (takie uprzedzenie chyba) :) Na naoliwiony wacik aplikujemy ok 3 kropel olejku pichtowego. Zapach może niestety odstraszać ale obiecuję, że warto to znieść! Takim wacikiem przecieramy całą twarz, w szczególności skupiam się na miejscach głównie u mnie narażonych na wysyp czyli policzkach i brodzie. Następnie opłukujemy twarz wodą lub stosujemy tonik (zrobiłam sobie octowy ostatnio ale o tym kiedy indziej). Jeżeli nie chcemy zostawiać naoliwionej skóry na noc możemy umyć ją żelem, nie zaszkodzi :)

Głębokie oczyszczanie!
Teraz coś mocniejszego co stosowałam na początku, gdy problem z zaskórnikami był jeszcze ogromny. Jest to coś w stylu toniku pichtowego. Przeczytałam o nim kilka lat temu na blogu i spróbowałam bo sklepowe kosmetyki nie dawały sobie rady z moją cerą. Mianowicie musimy zmieszać Petroleum D5, czyli najczystszą postać nafty (można kupić w aptece, niestety nie mam w domu żeby Wam pokazać) z olejkiem pichtowym w skali 4:1 :) W pustą buteleczkę (nie plastikową!!) wlewamy 40ml Petroleum i 10ml olejku pichtowego. Taką mieszanką przecieramy buzie przynajmniej raz dziennie. Po tygodniu nie poznacie swojej twarzy :) Ah, zapomniałabym. Jeżeli ktoś ma suchą cerę może użyć Nafty kosmetycznej zamiast Petroleum bo ma ona dodatkowe właściwości nawilżające :)



Jeszcze jednym i jakże odmiennym sposobem na wykorzystanie olejku pichotego jest kąpiel rozluźniająco-nawilżająca. Do wanny z gorącą wodą dodaję 2 szklanki mleka (zaręczam Wam, że Egipcjanki znały się na rzeczy), pół szklanki oliwy z oliwek i ok 10 kropel olejku pichtowego :) Po takiej kąpieli moja skóra jest niesamowicie gładka i miękka a mięśnie rozluźnione. Idealna po ciężkim, zimnym dniu! :)


A Wy? Próbowałyście już oczyszczania z olejkiem? I jak wrażenia? :)

Do przeczytania!
Luella

środa, 19 lutego 2014

Uczelniane.

Hej :)

Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją kilkudniową nieobecność tutaj ale dużo, dużo, dużo pracy :)
Dzisiaj chciałam napisać notkę trochę 'z innej beczki' :) Mianowicie parę słów o mojej ukochanej uczelni! Chodzi mi o Wyższą Szkołę Zdrowia Urody i Edukacji w Poznaniu przy ulicy Brzeźnickiej.

Oto i ona :)
Kiedy 3 lata temu się do niej zapisywałam byłam pewna swojego wyboru choć odrobinę się bałam, że nie spełni moich oczekiwań, że znajdę tu dużo dziewczyn chcących tylko nakładać tipsy czy pracować w solarium. Ale nie! Nie tutaj! Każda z Nas marzy o byciu kosmetologiem, podologiem, wizażystką :) Chcemy otwierać własne SPA, eleganckie salony, pracować na planach filmowych czy pokazach mody. Chcemy być kimś a ta uczelnia nam w tym pomaga. Poziom? Myślę, że dość duży choć nie mam porównania. Są oczywiście osoby, które chcą zdać a nie się uczyć ale takie gwiazdki chyba bywają na wszystkich uczelniach :) Jednak dla tych ambitnych zajęć jest mnóstwo: histologia, biologia z genetyką, anatomia, farmakologia, chemia kosmetyczna, farmakognozja, dermatologia i wiele innych :)

Ale przejdźmy do zajęć praktycznych. 2 pierwsze lata to kosmetologia ogólna: manicure, pedicure, henna opanowane do perfekcji, kwasy, masaże relaksacyjne wszystkich partii ciała, drenaż limfatyczny twarzy, zabiegi na ciało i na biust, prądy i ultradźwięki :) A do tego świetna zabawa! A teraz sedno sprawy czyli moja specjalizacja: wizaż i stylizacja - rok 3 (jeszcze pół roku przede mną) :) Nie będę Wam opisywać co się dzieję na tych zajęciach praktycznych bo chyba każda z Was się domyśla. Pokażę tylko kilka zdjęć moich prac, choć przyznaję, że nie mam wszystkich :( No ale do dzieła:

Dzienny

Koktajlowy

Dzienny
Wieczorowy

Wieczorowy


Karnawałowy

Karnawałowy z sis <3

ala Galliano

'Gallianówny'


Fiashion

I jak nie kochać takich zajęć? A już 1 marca pin-up! Zapewne się pochwalę ale jeszcze przede mną zdjęcia Pauli w fiolecie i kilka kosmetyków do opisania :)

Do przeczytania wszystkim :*

sobota, 15 lutego 2014

Walentynkowo?

Część wszystkim!

Już po walentynkach :) Jak Wam minął ten dzień? Ja z przekonania wolę Dzień Kupały w czerwcu ale chyba jestem jedną z nielicznych, a szkoda. Mój Krystian jednak obchodzi to amerykańskie święto więc już w czwartek (jako, że wczoraj pracował do późna) dostałam miłą niespodziankę :) Po pracy czekały na mnie zapalone świece, bukiet czerwonych róż, butelka ulubionego czerwonego wina, pyszna kolacja i deser lodowy z truskawkami :* Coś wspaniałego tak oderwać się od rzeczywistości choć na jeden wieczór. Jednak wczoraj także nie siedziałam w domu, postanowiłam pomóc koledze w przemeblowaniu co skończyło się grupowym świętowaniem w postaci 'walę drinki' - z całego serca polecam Soplice orzechową z mlekiem :) Smakuje jak Monte! Pyyyycha :)

A skoro już jesteśmy przy temacie zakochanych dziś kilka zdjęć robionych przeze mnie - Paula i Artur :)







:*


A tak na zakończenie makijaż dzienny pasujący na walentynki dla każdej kobiety gdyż jest delikatny i prosty :) Wystarczy fluid, puder i róż na twarzy, jasny cień i kreska (kredką albo eyelinerem-jak kto woli) na powieki, tusz do rzęs najlepiej wydłużający i usta w jakimś mocnym kolorze pasującym do naszego kolorytu twarzy. 5min i możemy wychodzić na randkę :)




Buziaki i miłego weekendu :)
Dla mnie miał być spokojny ale jednak nie zapowiada się już taki.
:*

wtorek, 11 lutego 2014

Trochę zdjęć :)

Hej :)

No i mamy już wtorek :) Miałam wczoraj coś napisać ale brak organizacji czasu i nadgodziny w pracy nie pozwoliły mi na to. Widziałyście już wiosnę za oknem? Pewnie, że widziałyście! Chyba każdemu ta pogoda ładuje baterie ;) Właśnie w związku z piękną pogodą postanowiłam pochwalić się Wam "starymi" zdjęciami wykonanymi oczywiście przez Julię :*







Stylizacja trochę rockowa ale na tyle, żebym mogła bo naszym spotkaniu iść na wykłady :) Szal i buty to prezenty a ukochana sukienka i pasek wypatrzone w lumpku :) Makijaż zaś to srebrzysty smoky eyes, jasna cera i usta delikatnie podkreślone brązową pomadką firmy Avon.

Przygotuję dla Was niedługo jakiś wiosenny makijaż krok po kroku :)
A teraz buziaki :*

piątek, 7 lutego 2014

Dla brązowookich :)

Cześć wszystkim ;)


Miałam napisać ten post wczoraj ale tak mi szybko czas płynął, że nawet się nie zorientowałam, kiedy była już północ i mój Krystian wrócił z pracy. Przygotowałam dla Was jednak bardzo łatwy makijaż krok po kroku. Niektóre z Was uznają go za wieczorowy a inne za koktajlowy, jest to zależne od tego jak makijaż robicie na co dzień. Wykonałam go w odcieniach fioletu, który idealnie kontrastuje z brązowymi i piwnymi oczami. Użyłam cieni firmy Inglot i Smashbox przedstawionych na poniżej :) Numerki pokazują który cień został użyty przy którym zdjęciu.


Oczywiście najpierw przygotowujemy twarz nakładając bazę, fluid, puder i róż. Przedstawiam poniżej moją twarz po takim przygotowaniu. Wszystko ładnie tylko oczu nie widać :)


Teraz możemy zacząć malować oko. Na początek baza pod cienie (u mnie firmy Avon, o której pisałam w jednym z poprzednich postów). Wyrównuje koloryt i cienie się super na niej trzymają :) Jak widać mam kreskę permanentną, której nic nie ukryje ;p


Następne są 4 proste kroki :) (1) Jasnym cieniem pokrywamy 2/3 ruchomej wewnętrznej części górnej powieki, następnie (2) chabrowym kolorem pozostałą część powieki ruchomej. (3) Fioletowym cieniem pokrywamy zagięcie powieki od zewnętrznej części aż do wewnętrznej a na koniec (4) szarym cieniem rysujemy cienką kreskę wychodząc delikatnie po za końcówkę oka.


Teraz zajmiemy się dolną powieką. (5) Od wewnętrznej strony nakładamy różowy cień, żeby rozjaśnić oko, na końcówkę zaś (6) chabrowy, który użyłyśmy już wcześniej na górę.


Makijaż mamy już prawie skończony. Teraz tylko tuszujemy rzęsy, pokrywamy brwi żelem utrwalającym żeby nam nie uciekały z ustalonego szyku i oczy możemy uznać za gotowe :)


Na zakończenie malujemy usta. Ja użyłam malinowej pomadki i złotego rozświetlacza na środkową ich część czego niestety nie widać na zdjęciach :( Jednak makijaż jest gotowy i możemy wychodzić ;)



Udanego weekendu :*

sobota, 1 lutego 2014

Ulubieńcy!

Witajcie :)


I mamy piękny, ciepły dzień a ten weekend zapowiada się wesoło - moja Anna przyjechała! Postaram się jednak znaleźć czas na nowy makijaż dla Was 'krok po kroku' choć zapewne zaprezentuje go dopiero w poniedziałek :)

Dzisiaj postanowiłam pokazać Wam moje 'must have' makijaży. Jest to 5 ulubieńców (można by znaleźć ich jeszcze kilka ale co za dużo to niezdrowo ponoć), bez których nie lubię pracować. Jak do tej pory te kosmetyki nigdy mnie nie zawiodły ale może przejdźmy już do konkretów:

Nr 1 - Moja ukochana paleta cieni Beauties Factory, o której wspominałam w poprzednich postach :)






Paleta składa się ze 120 cieni, zarówno satynowych, jak i matowych (te są mniej napigmentowane), można utworzyć z nich wiele różnych kombinacji kolorystycznych i fakturowych makijażu. Nałożone na bazę trzymają się cały dzień -bądź noc :) bez konieczności poprawiania. Są bardzo wydajne a dzięki poręcznemu opakowaniu można je bezpiecznie przenosić i przechowywać. Mają jednak też swoje minusy - część z nich się mocno obsypuje przy nakładaniu i tak jak wspominałam matowe są średnio napigmentowane. Jeszcze jedną wadą (ale taką moją prywatną) jest słaby dobór brązowych odcieni i brak matowego koloru nude.

Nr 2 - Baza pod makijaż Paese <3


Jestem w niej zakochana :) Opis producenta - "Baza perfekcyjnie niweluje efekt świecącej się skóry. Zawiera witaminę E, dzięki której nie dochodzi do nadmiernego przesuszenia i ściągnięcia naskórka." Zgadzam się z tym choć baza ma i plusy i minusy. Plusem jest to, że świetnie rozprowadza się po niej kosmetyki typu podkład, nawet te najcięższe i utrzymuje cały makijaż bardzo długo. Przy codziennym stosowaniu zapewne zatyka pory ale jak wiadomo bazy stosuje się okazyjnie (właśnie z tego powodu). Jeśli chodzi o jej właściwości matujące to sama baza działają przez kilka godzin ale w połączeniu z dobrym matującym podkładem i pudrem efekt jest całodobowy :)

Nr 3 - Podkład kryjący Paese <3



Moja kolejna miłość! Odcień 01 - jasny beż. Mimo, że przeznaczony do cery suchej bardzo go lubię. Idealnie pokrywa, nie zapycha i nie tworzy 'maski' chyba, że ktoś nałoży tzw. centymetrową warstwę a kolor jest w sam raz dla mnie. Bez bazy matującej niestety szybko zaczynam się błyszczeć ale zwykle używam ich w połączeniu, pokrywam sypkim pudrem i mam makijaż na cały wieczór :)  Na lato jest jednak za ciężki o czym nie można zapomnieć. Największym jego minusem jest to, że zostawia ślady na ubraniach.

Nr 4 - Baza pod makijaż Avon


Nie jest duża ale wydajna i służy mi wiernie :) Wystarczy rozetrzeć odrobinę a nakładane cienie mają wyrazistszą barwę, nie 'zwijają się' i dłużej przylegają do powieki. Ma delikatną konsystencję, ukrywa wszelkie żyłki i zaczerwienienia powiek i co najważniejsze nie podrażnia oka! Można jej używać codziennie, nie uczula, nie przetłuszcza ani nie wysusza, po prostu stapia się z powieką. Przyznam się tutaj, że kupiłam ją głównie dla szklanego pojemniczka i bardzo niskiej ceny (jakoś w promocji za 15zł była) a zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie :) Czasem używam jej zamiast beżowego cienia gdy chcę tylko delikatną kreskę na oku.

Nr 5 - Puder sypki Celia


Ja stosuje kolor naturalny, oczywiście matujący. Pokrywa równomiernie, nie zbiera się ani nie obsypuje, gdyż wystarczy niewielka jego ilość żeby wykończyć makijaż. Cera po pokryciu pudrem robi się aksamitna w dotyku i nabiera zdrowego naturalnego koloru. Mam go już od roku i nawet nie widać końca więc muszę powiedzieć, że jest niesamowicie wydajny :) Ma on jednak także swoje minusy a najważniejszym z nich jest pudełko. Puder zostawia ślady wszędzie gdzie je położyć a przy otwieraniu unosi się pyłek osiadający na obraniu i meblach.


I to na tyle jeśli chodzi o moją super piątkę!
Życzę wszystkim udanego weekendu :*